niedziela, 18 listopada 2012

Gówniana barykada...


Piwo zakrapiane łzami, to teraz mój napój, moje lekarstwo które chciałbym by okazało się śmiertelnie trujące. Płaczę rozmawiając z butelką piwa bo tylko ona pozostała, ta butelka słucha, przytakuje, nie przerywa mi, jest zajebistą słuchaczką, szkoda że przyszła tylko z jedną koleżanką bo urządził bym sobie prawdziwą konferencję. Z resztą w drodze z pracy rozmawiałem już z jedną ale tamta szybko się mną znudziła i uciekła, jakby pusta w środku, w ciemności przydrożnego kosza na śmieci, nawet tam było jej lepiej niż ze mną... jakoś mnie to nie dziwi. Wiem że butelka nie zdradzi nikomu o czym piszą moje łzy, ufam jej, mogę jej powiedzieć wszystko i tylko przed nią się nie wstydzę, tylko w jej obecności myśląc o sobie nie czuję obrzydzenia i pogardy wobec siebie... jednak nie... czuję to wszystko, ale jej to nie przeszkadza. Jestem wściekły na siebie że przez prawie 30 lat życia na tym popierdolonym świecie ulepiłem taki gówniany twór, takiego gównianego człowieka jakim jestem. Przecież miałem tyle czasu, kurwa prawie 30 lat!!! Jest ktoś kto wie jaki jestem naprawdę, wie jaki mam naprawdę charakter i co najlepsze, gdyby chciał, mógł by złamać mnie w kilka sekund, zgnieść jak robaka, sprawić że w momencie rozpłakałbym się jak dziecko...

Bo ja kurwa nie jestem twardy!!!

Nie mam mocnej psychy!!!

To wszystko to otoczka z zaschniętego gówna a ja jestem tam w środku, mały, płaczliwy kurwa chłopiec, miękki, przerażony i gnijący.

Brak komentarzy: